oddałam dziecko do adopcji

Aby przysposobić dziecko w Polsce, wymagane jest, co następuje: pełnoletniość, czyli osiągnięcie wieku co najmniej 18 lat (lub 16, gdy o adopcję występuje mężatka), pełna zdolność do Wyjechałam na drugi koniec Polski i tam oddałam dziecko do adopcji. Nie powiedziałam rodzinie, ani znajomym. Nikomu. Syn był silny, zdrowy, ładny od razu go adoptowali, tuż po urodzeniu. Przyjemna para, nie mogli mieć dzieci. Uważałam, że dobrze zrobiłam. Wyparłam to, Aniu. Pinczery do adopcji. Grupa ma na celu znalezienie domów dla psów rasy pinczer, a także psów w typie tej rasy. Grupa jest otwarta, gdyż wtedy udostępniony link/post o danym Tłumaczenia w kontekście hasła "do adopcji" z polskiego na włoski od Reverso Context: dziecko do adopcji, dziecka do adopcji Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate To wszystko bierze się stąd, że kiedy miałam siedemnaście lat, zaszłam w ciążę i oddałam dziecko do adopcji. Dlatego podczas tego typu rozmów mam dwie możliwości: milczeć na temat mojej bliskiej znajomości z tematem nieplanowanej ciąży i trudnych wyborów, jakie są z tym związane, lub odezwać się i w ten sposób sprawić, że wszyscy poczują się nieswojo. Jack Daniels Single Barrel Preis Deutschland. Oddałam dziecko, bo jestem biedna Data utworzenia: 24 grudnia 2013, 7:49. Bogumiła S. (23 l.) z wioski koło Poddębic akurat była w trakcie rozwodu, gdy zorientowała się, że jest w ciąży. Ale nie z mężem. A biologiczny ojciec nie chciał nawet słyszeć o dziecku. Kobieta podjęła więc decyzję, by po porodzie oddać niemowlę innej rodzinie. Jej samej nie byłoby stać na utrzymanie rodziny. – Jestem za biedna – przyznaje w rozmowie z Faktem. I zastrzega, że dziecko oddała w dobre ręce, a nie sprzedała. Ale dla prokuratury sprawa jest jasna – Bogumiła S. dokonała nielegalnej adopcji i powinna za to odpowiedzieć przed sądem! Bożena S. Foto: Grzegorz Niewiadomski / Kobieta - jak nas zapewnia - przemyślała decyzję o oddaniu dziecka. I sama, jeszcze w ciąży, zaczęła szukać nowej rodziny dla nienarodzonego synka. – „Znalazłam w internecie portal, gdzie ludzie szukali osób, które chcą przekazać dziecko do adopcji. Zgłosiło się tam do mnie wiele par. Niektórzy pytali o cenę za dziecko. Ale ja postawiłam tylko jeden warunek: kontakt z synem ”– opowiada Faktowi zbolała to właśnie w internecie Bogumiła trafiła na parę z Olsztyna - Agnieszkę i Grzegorza Z. – „To skromni ludzie: sekretarka i pracownik sklepu” – wyjaśnia nam. I razem, wszyscy troje, byli na sali porodowej, gdy na świat przychodził Jasio. I zaraz po porodzie zabrali niemowlę już do swojego domu. Bogumiła wróciła do siebie, gdzie czekało na nią jej pierwsze dziecko – starszy syn, 4-latek. Kilkanaście dni później ktoś zawiadomił policję, że młoda kobieta była w ciąży, ale w jej domu nie ma niemowlęcia. Bogumiła S. została zatrzymana. Usłyszała zarzut handlu ludźmi i nielegalnej adopcji. – „Gdybym złożyła wniosek do sądu o ustanowienie nowych rodziców rodziną zastępczą do czasu zrzeczenia się przeze mnie praw rodzicielskich, nie mielibyśmy kłopotów. A tak zostałam już napiętnowana” – przyznaje kobieta, która dopiero po fakcie zorientowała się, jak powinna legalnie załatwić taką sprawę. – „Ale najbardziej cierpi Jaś i rodzice, którzy tak na niego czekali –” mówi. Zobacz także Niemowlę zostało zabrane parze z Olsztyna i trafiło do prawdziwej rodziny zastępczej. – „My tylko chcieliśmy adoptować Jasia –” tłumaczą się Agnieszka i Grzegorz Z. – „Kiedy go nam zabierali, przyjechali jak hycle po psa. Bez ubranek, kocyka czy fotelika –” płacze teraz pani Agnieszka. Wciąż chcę z mężem adoptować Jasia. I zarzeka się, że Bogumiła S. mówi prawdę. – „Nie było mowy o sprzedaży dziecka” – przysięga. /3 Grzegorz Niewiadomski / Kobieta tłumaczyła, że nie miała pieniędzy na wychowanie dziecka /3 Bogdan Hrywniak / Policja odebrała dziecko przybranym rodzicom /3 Marek Szybka / mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: fot. Adobe Stock Od kilkunastu lat pracuję w administracji szpitala onkologicznego. – Jak ty to wytrzymujesz? – pytają mnie często znajomi. Nie wiem, co mam im wtedy odpowiedzieć, bo każda odpowiedź jest albo straszna, albo nieprawdziwa. Po pierwsze nie można się przyzwyczaić do tego, co się tam widzi. Owszem, gdybym nie wyłączyła uczuć, przechodząc codziennie obok tylu ludzkich tragedii, to pewnie bym już dawno oszalała. Ale to nie znaczy, że się przyzwyczaiłam. Czasami drobna rzecz wyprowadza mnie z równowagi, wtedy biegnę do swojego gabinetu i zamykam się w nim, aż dojdę do siebie. Jej oczy miały ten sam fiołkowy odcień... Pewnego dnia szłam korytarzem na spotkanie z dyrektorem, kiedy pewna mała, blada twarzyczka przykuła mój wzrok. Ta dziewczynka wyglądała jak wykapana moja siostra, Joasia, kiedy miała z 5 lat. Te same ogromne oczy, owal twarzy, lekko odstające uszy... Wrażenie było tak silne, że stanęłam na jej widok jak wryta. Spojrzała na mnie mądrym, przedwcześnie dojrzałym wzrokiem dorosłego człowieka. Znałam takie spojrzenia, rzucały je bardzo chore dzieci, wymęczone terapią. Ale było w tych oczach coś jeszcze... Niezwykle rzadko spotykany fiołkowy odcień. Widziałam już w swoim życiu takie oczy. Dawno temu utonęłam w nich, tracąc kompletnie rozsądek i płacąc za to wysoką cenę. Przeszłam dalej, a w mojej głowie szalała burza myśli. Zapamiętałam sobie salę, przed którą stała dziewczynka i po spotkaniu z dyrektorem wróciłam w tamto miejsce. Spojrzałam na kartę pacjenta wiszącą na jednym z łóżek – Aleksandra D., lat 4. Kiedy dowiedziałam się, jak ma na imię mama dziewczynki poczułam, że staje mi serce... Postanowiłam wyjawić prawdę znajomej lekarce. Ta mała miała uszkodzony szpik kostny, który nie wytwarzał krwinek mogących tworzyć komórki zdolne do rozwoju. – To stan przedbiałaczkowy, konieczny jest przeszczep szpiku – powiedziała mi prowadząca ją, znajoma lekarka. – Co z dawcą? – zapytałam ze ściśniętym gardłem. – Wciąż szukamy. Ale jest kłopot, bo między małą a rodzicami nie ma zgodności tkankowej. Dalsza rodzina ojca nie zgodziła się na pobranie szpiku. – A matki?... – drążyłam. – Jej matka została adoptowana i nie wiadomo nic o jej prawdziwych rodzicach – odparła lekarka. Mimo że spodziewałam się takiej odpowiedzi, wytrąciła mnie z równowagi. Nie przespałam całej nocy. Rano ubierając się do pracy, byłam już pewna, co zrobię. Kiedyś postawiłam na pierwszym miejscu swoje dobro, teraz musiałam zadośćuczynić krzywdzie, którą wtedy zrobiłam. Poszłam prosto do pokoju lekarki. – Chodzi o tę małą Olę – zaczęłam odważnie. – Podejrzewam, że... – wzięłam głęboki oddech, a lekarka wpatrywała się we mnie uważnie. – Ona jest chyba moją wnuczką – wyrzuciłam w końcu z siebie. – Jak to? – pani doktor, która zna mojego męża i nastoletniego syna, oniemiała, nic nie rozumiejąc. – Z moich bliskich tylko rodzice wiedzą, że kiedy miałam 16 lat, urodziłam dziecko – zaczęłam moją opowieść. Po raz pierwszy opowiadałam tę historię komukolwiek i czułam, że przynosi mi to ulgę, jakbym zrzucała ze swoich pleców ogromny ciężar. – Nie będę wchodziła w szczegóły, bo cała rzecz jest koszmarnie banalna – kontynuowałam. – On był moją wakacyjną miłością, pierwszym chłopakiem. Poznaliśmy się, pokochaliśmy, rozstaliśmy we łzach. A ja po powrocie z wakacji odkryłam, że jestem w ciąży. I tak śmiertelnie bałam się reakcji rodziców, szczególnie ojca, że... nic im nie powiedziałam. Kiedy mama w końcu odkryła, że przestałam używać waty, tylko magazynuję ją w swoim pokoju, było już za późno na „załatwienie sprawy”. Ciąża miała prawie sześć miesięcy i musiałam urodzić. Rodzice byli w szoku, ale o dziwo pomogli mi wszystko bardzo dyskretnie załatwić. Na szczęście brzuszka jeszcze prawie nie było widać. Od dziecka jestem raczej „przy kości” i wszyscy to zaokrąglenie wzięli za przytycie. Wuj mamy był szefem znanego w całej Polsce sanatorium dla dzieci – bardzo dyskretny starszy pan. Od razu zrozumiał powagę sytuacji i załatwił mi fałszywe chorobowe papiery. Do szkoły poszła informacja, że wyjeżdżam na leczenie i będę kontynuowała naukę w sanatorium. A ja zostałam tam zapisana do normalnej szkoły i na miejscu, na drugim końcu Polski, urodziłam córeczkę. To był jeden z najkoszmarniejszych okresów mojego życia. Najważniejsze jest to, że mała od razu została oddana do adopcji. Zataiłam w dokumentach swoje nazwisko, tak aby ona nie mogła go nigdy poznać. Ale ja po latach dowiedziałam się, kto ją adoptował. Tylko tyle, że to wiedziałam, nic więcej. Nie kontaktowałam się z nią, nie powiedziałam nigdy mężowi, że jako nastolatka urodziłam dziecko, bo i po co? Zachowałam to dla siebie. Kiedy jednak zobaczyłam tę małą Olę na korytarzu, coś mnie tknęło. Ona wyglądała tak samo, jak moja młodsza siostra w dzieciństwie. Potem zdobyłam nazwisko panieńskie jej mamy i... zgadzało się z nazwiskiem przybranych rodziców mojej córeczki, więc mogłam podejrzewać, że jestem spokrewniona z Olą. Dlatego chciałabym zostać dawcą – wyrzuciłam wreszcie z siebie informację o mojej decyzji. Znajoma lekarka słuchała mnie cały czas nieporuszona. – Oczywiście, chcesz zachować daleko idącą dyskrecję? – zapytała tylko, kiedy skończyłam. – Zgadza się – potaknęłam. – Kiedy możemy pobrać ci krew? – nie pytała już o nic więcej. Bez wahania poddałam się temu zabiegowi Kwadrans później było po wszystkim. Krew poszła do badania, a ja mogłam zacząć trzymać kciuki za jak największą zgodność tkankową z Olą. – Całkowita! – powiedziała mi w końcu lekarka, a w jej oczach zalśniły łzy wzruszenia. – Miałaś rację, wiesz? Ta dziewczynka jest twoją wnuczką. Poczułam nagły przypływ czułości i... popłakałam się. Decyzję o oddaniu szpiku podjęłam od razu. Wieczorem poinformowałam męża, że zdecydowałam się na coś takiego, oczywiście zatajając fakt, że biorcą będzie moja wnuczka. – Zawsze wiedziałem, że kiedyś to zrobisz, moja ty dobra cudowna dziewczynko – przytulił mnie pełen podziwu dla mojej decyzji. Nie czułam się wcale bohaterką. Robiłam to, co powinnam, spełniałam tylko swój obowiązek, ale on przecież tego nie mógł wiedzieć. Na dwa tygodnie przed pobraniem szpiku pobrano ode mnie krew, 450 mililitrów, aby mi ją przetoczyć z powrotem po zabiegu. Zabieg przeprowadzono w naszym szpitalu, a personel ze zrozumieniem zachował całkowitą dyskrecję. Zostałam uśpiona, a potem w ciągu godziny pobrano ode mnie szpik metodą wielokrotnego nakłuwania kości biodrowej, nieco ponad prawym pośladkiem. Kiedy uznano, że jest już wystarczająca ilość, przerwano pobieranie i zostałam wybudzona. Zrobiono mi potem kroplówkę z mojej własnej krwi. Po niej zostałam przewieziona do sali pooperacyjnej, a po trzech godzinach byłam już na tyle silna, że przeniesiono mnie na salę. Jedyną pamiątką po pobraniu szpiku były ślady nakłuć na biodrze, jakby ktoś zrobił mi kilka zastrzyków. Mój szpik przeszedł przez filtrację, podczas której oddzielono od niego drobne fragmenty kostne i inne zanieczyszczenia. Przepuszczono go także przez „sito”, aby rozbić grudki posklejanych komórek i po tym wszystkim umieszczono w pojemniku do przetaczania. Na szczęście Ola ma taką samą grupę krwi, co ja, więc nie była potrzebna dodatkowa obróbka szpiku, nie usuwano z niego ani czerwonych krwinek, ani osocza. Był gotowy! Moja wnuczka przeszła swoją operację tego samego dnia, co ja. Otrzymała mój zdrowy szpik i pozostało nam tylko trzymać kciuki, aby jej organizm go przyjął. Została umieszczona w izolatce, bo jej układ odpornościowy kompletnie nie działał i organizm był całkowicie bezbronny. Swojego szpiku już nie miała, mój jeszcze nie produkował przeciwciał – mogło ją zabić byle przeziębienie. Przez chwilę trzymałam moją córkę w ramionach W ciągu tego miesiąca jej rodzice chodzili jak na szpilkach. Widziałam ich wielokrotnie na korytarzu – moją piękną dorosłą córkę i jej męża. Nie mieli pojęcia, że kobieta, która ich mija, jest dawcą i jest równie zdenerwowana stanem zdrowia Oli, jak oni. Kiedy w końcu z drzwi izolatki zdjęto kartkę „sala zamknięta”, miałam ochotę skakać z radości. I wtedy też na ułamek sekundy trzymałam w objęciach swoją dorosłą córkę. Rzuciła mi się w ramiona, szczęśliwa, tak jak rzucała się wszystkim przechodzącym pracownikom szpitala. Ale tylko ja czułam wtedy coś szczególnego... Na zawsze zapamiętam jej dotyk i zapach jej ciała. Będzie mi to musiało wystarczyć na resztę życia. Podobnie jak chwila rozmowy z Olą, do której wpadłam z gratulacjami. Podjęłam decyzję o zachowaniu anonimowości, bo nie chcę burzyć życia ani mojej rodziny, ani rodziny mojej córki. I tak przeszli dużo, po co im kolejne emocje? Ani Ola, ani jej mama nigdy się więc nie dowiedzą, kim jestem naprawdę i co zrobiłam. Dla nich obu zostanę na zawsze tylko jednym z pracowników szpitala. Więcej prawdziwych historii:„Mój brat ma 40 lat na karku, a spotyka się z nastolatką. Przecież to jeszcze dziecko!”„Nigdy nie kochałam mojego męża. Wyszłam za niego z wdzięczności, bo czułam, że tak powinnam postąpi攄Mąż mnie zdradził, więc nie mam wyrzutów sumienia z powodu własnego romansu. Kochanek uwiódł mnie i wykorzystał” Pani Agnieszka urodziła swojego syna 9 lat temu. Przez pierwsze pół roku próbowała go wychowywać, ale nie dała rady, więc musiała go oddać. Ojcem chłopca jest o pięć lat starszy od niej mężczyzna, którego poznała przez Internet. Swoją wczesną ciążę kobieta tłumaczy tym, że w rodzinnym domu nie poświęcano jej zbyt wiele uwagi, więc szukała jej poza domem. - To, że oddałam to dziecko, to była jedyna słuszna decyzja jaką mogłam podjąć. Nic do niego nie czułam, ani miłości, ani nienawiści. Miałam straszne wyrzuty sumienia, bo tak naprawdę nie wiedziałam co jest dobre – opowiada pani Agnieszka. Takich kobiet jak Pani Agnieszka jak w Polsce znacznie więcej. Szacuje się, że każdego roku kilkaset matek zostawia swoje dzieci po narodzinach w szpitalu, a powody takiej decyzji bywają różne. Pani Anna oddała swoje dziecko, bo konkubent, na którego utrzymaniu była wraz czwórką dzieci nie chciał kolejnego dziecka. - Nie kamuflowałam tej ciąży. Wszyscy z rodziny wiedzieli, że będziemy mieli następne dziecko. Nie miałam warunków, trochę źle było w domu, nie miałam może idealnego partnera. W domu nie było nigdy pytania, czy to będzie chłopczyk, czy to będzie dziewczynka, w ogóle nie było tematu w domu. Stwierdziłam, że nie ma tematu i wtedy właśnie się zastanawiałam, co będzie z tym dzieckiem. Gdyby powiedział „no dobra, no to urodzisz”, może bym wtedy jakoś inaczej zrobiła. Ale że nie było reakcji… Po prostu stwierdziłam, że to jest mój problem – wspomina pani Anna. Pani Marzena jest samotną matką dwóch córek. Trzecia ciąża była dla niej sporym zaskoczeniem, kobieta była wtedy bez pracy i nie dałaby rady utrzymać kolejnego dziecka. Dlatego postanowiła oddać swoją 5 letnią dziś córkę do adopcji. Jeszcze będąc w ciąży znalazła dla niej rodzinę i dziewczynka prosto ze szpitala trafiła do domu swoich adopcyjnych rodziców. - Kiedy się dowiedziałam, że jestem w ciąży, to już wtedy zastanawiałam się co mam zrobić. Warunki w jakich wówczas przebywałam i zarobki jakie na tamten dzień miałam były nierealne, żeby wychować troje dzieci i utrzymać jeszcze siebie. Ja to wszystko skalkulowałam na chłodno. Ja uważałam, że to będzie najlepsze wyjście. Powiedziałam w pracy, że chcę oddać dziecko do adopcji i znalazła się osoba, która powiedziała, że ona nie może mieć dzieci i chętnie by zaadoptowała moje, jeśli ja wyrażę na to zgodę. Część osób wyzywało mnie od wyrodnych. Ale nie można mówić, że czegoś by się nie zrobiło, jeśli się nie było w danej sytuacji - mówi pani Marzena. Życie pisze nam różne scenariusze. Niektóre z tych kobiet bardzo cierpiały po oddaniu dziecka, a dla innych była to zwykła decyzja. Fot. Thinkstock Kobiety już nie boją przyznawać się do braku chęci rodzenia dziecka, aborcji czy oddania potomka. Tak jak kiedyś nie wypowiadały się na ten temat, bo był w pewien sposób gloryfikowany, tak teraz można spostrzec wręcz odwrotną tendencję. To wygląda jakby matki dały upust tłumionej przez długi czas frustracji wynikającej z tego, że macierzyństwo to nie sielanka. Obecnie otwarcie wypowiadają się o cieniach rodzicielstwa – zmianach fizycznych, cierpieniu podczas porodu i trudach wychowywania. Po fali dotyczącej aborcji przyszedł czas na kwestię dotyczącą oddania dziecka do domu opieki. Na forach internetowych widnieje wiele wpisów matek, które kiedyś zdecydowały się na ten krok. Niektóre z nich nie żałują i postąpiłyby tak samo, ale inne mają wyrzuty sumienia. Skontaktowałyśmy się z kilkoma forumowiczkami i dwie z nich zgodziły się opowiedzieć więcej na ten temat. To będzie jak spowiedź - powiedziała jedna z nich. Przed kim? Przed innymi kobietami, matkami, nastolatkami, które kiedyś staną przed wyborem. Oprócz tego na zwierzenia zgodziło się kilka innych dziewczyn, pochodzących z bliskiego otoczenia naszych znjomych. Co bohaterki reportażu chcą nam powiedzieć? Przeczytajcie ich wyznania. Zobacz także: Aborcja: powód do dumy? Fot. iStock Kiedy Ilona podjęła decyzję o oddaniu dziecka, miała 28 lat. To nie była jej pierwsza ciąża. Kilka lat wcześniej urodziła swoje pierwsze dziecko. - Druga ciąża była zaplanowana. Ja i mój mąż chcieliśmy mieć więcej niż jedno dziecko. Niestety, gdy byłam w 7. miesiącu, zginął mój mąż i zostałam ze wszystkim sama. Nie zdołałabym sama wychować dwójki dzieci, po prostu nie było mnie na to stać. Po urodzeniu zostawiłam dziecko w szpitalu. Po jakimś czasie odbyła się rozprawa. Zrzekłam się praw do swojego dziecka. Minęły dwa lata. Wiem, że syn jest zdowy i ma fajną rodzinę zastępczą. O niczym więcej nie mogłam marzyć. Na pytanie, czy żałuje, Ilona odpowiada przecząco. - Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, aby zapewnić godne życie obojgu dzieciom. Wszyscy razem cierpielibyśmy biedę. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że nie przeżywałam tej decyzji. Do dziś myślę o dziecku i codziennie się za nie modlę. Fot. iStock Ewa była nastolatką, gdy dowiedziała się o ciąży. - Właściwie nie miałam nic przeciwko temu dziecku, ale pojawiły się problemy. Mój chłopak nie zdał nawet matury, chociaż był starszy o sześć lat. Miał kiepską pracę i mieszkał z rodzicami w dwupokojowym mieszkaniu. Nie było warunków. Z kolei moi rodzice nie chcieli nawet o tym słyszeć. Powiedzieli, że narobiłam im wstydu i ledwo zdołałam ich przekonać do tego, że w ogóle chcę je urodzić. Oni zaproponowali jedynie pokrycie kosztów aborcji. Postawili mi ultimatum: Jeżeli chcę zachować dziecko, to mam się z nim wynosić. No i oddałam je. Dziewczyna nie wie, co stało się z jej dzieckiem. - Wierzę, że jest szczęśliwe. Teraz jestem w związku z innym mężczyzną i planujemy dzieci, ale już zawsze będę myślała o swoim pierworodnym. Zobacz także: Usunęła ciążę i zdradza, co czuła przed i po aborcji. Żałuje? Fot. Thinkstock Żaneta po prostu nie potrafiła pokochać. - Wszystkie kobiety opowiadają o tej pięknej miłości, która rodzi się pomiędzy kobietą a jej dzieckiem już na pierwszy widok. Nic takiego nie poczułam. W ogóle nic nie czułam. Patrzyłam obojętnie, jak moje dziecko płacze, robi się czerwone i nieudolnie próbuje chwycić pierś. Nie doświadczyłam żadnego uczucia wzruszenia. Po prostu zostawiłam je w szpitalu. Myślę, że taki maluch nie miał problemów ze znalezieniem rodziny zastępczej. Zdrowy, ładny chłopczyk. Na pytanie o ojca Żaneta kręci głową. - Ojciec dziecka nie chciał mieć nic wspólnego z jego wychowaniem. Związałam się z żonatym mężczyzną, który bał się odpowiedzialności i żony. Był tchórzem i z perspektywy czasu widzę jego prawdziwe „ja”. Ale nie byłam lepsza – niezdolna do pokochania własnego dziecka. W przyszłości ich nie planuję. Fot. iStock Paulina nie mogła znieść swojej córki. - Chyba nie byłam jeszcze dojrzała do macierzyńswta. Miałam 20 lat i całe życie przed sobą. Po urodzeniu dziecka zobaczyłam, jak wiele straciłam. Całymi dniami chodziłam niewyspana, a ona ciągle płakała, brudziła pampersy i domagała się jedzenia. Jeżeli ktoś uważa, że ma ciężko w życiu, proponuję urodzić dziecko, wtedy dopiero można poczuć prawdziwy ciężar. Planowałam iść na studia, a tu trzeba było zajmować się dzieckiem. Ojca nie znałam, to był jednorazowy wyskok. Na szczęście miałam tolerancyjnych rodzciów, którzy nie wyrzucili mnie z domu, ale z ulgą przyjęli moją decyzję o oddaniu małej do adopcji. Dziewczyna przekonuje, że nie tęskni za dzieckiem. - Tak jak wspomniałam, nie kochałam jej. Przez te kilka lat nic się nie zmieniło w tej kwestii. Teraz studiuję i jestem szczęśliwa. Mała pewnie też. Fot. iStock Milenie dziecko przeszkadzało w karierze. - Uważam się za kobietę nowoczesną. Mam dobrą pracę. Rozwijam się. Dwa lata temu w moim życiu pojawiło się dziecko. To była wpadka. Urodziłam je i próbowałam wychować, ale praca była dla mnie ważniejsza. Nie myślcie o mnie źle. Niektórzy ludzie potrafią poświęcić się dla drugiego człowieka, a ja robię to w stosunku do firmy, w której pracuję. Taka już jestem. Mój mąż podobnie. Dziecko spadło na nas niczym grom z jasnego nieba i zniszczyło wszystkie plany. Nie chcieliśmy mu kiedyś w przyszłości zarzucić, że zrujnowało nasze kariery, więc zdecydowaliśmy się je oddać. Nie było łatwo, ale udało się. Kobieta nie żałuje. - Myślę, że dziecko ma się teraz dobrze. Z nami nie byłoby szczęśliwe. Zobacz także: Urodziła żywe dziecko dzień po aborcji - WSTRZĄSAJĄCE! Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia 19 marca 2019, 19:09Akcja i reakcja22-latka i jej 26-letnia siostra zamieściły ogłoszenie w internecie o tym, że młoda kobieta chce oddać dziecko do adopcji. Policjanci bez problemu je namierzyli. Okazało się, że młodsza kobieta symulowała ciążę, a zameldowane pod tym samym adresem roczne dziecko zostało już wcześniej odebrane 26-latce i przekazane pod opiekę rodziny szczegółów, żadnych danych kontaktowych. Portal ogłoszeniowy i zaledwie kilka słów, które spowodowały natychmiastową reakcję Ktoś napisał, że odda za odpowiednią opłatą dziecko do adopcji - mówi sierż. sztab. Dariusz Świątczak z Komendy Wojewódzkiej Policji w to jedna z sióstr, które mieszkały razem. Następnego dnia po znalezieniu ogłoszenia policjanci złożyli wizytę sieci zamieściła ofertę sprzedaży dzieckaPrzygotowanie do handlu ludźmi, nielegalna adopcja, oszustwo i wyłudzenia pieniędzy - policjanci...- Każdemu, siedząc w zaciszu swojego pokoju, wydaje się że jest anonimowy. To, że oddziela go od świata internetu kabel daje mu poczucie bezkarności. Nic bardziej mylnego - mówi podkom. Zbigniew Cybulski z Biura do Walki z Cyberprzestępczością z komendy Głównej przelewówSprawdzenie bankowych kont pokazało, że młodsza z sióstr dostała ostatnio kilka przelewów. Ich tytuły sugerują, że wpłaty były związane z Całość materiału dowodowego wskazuje, że były to pieniądze zaliczkowo wpłacone na poczet przekazania po urodzeniu dziecka - mówi insp. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej siostra miała roczne dziecko. Młodsza, która przyznała się do zamieszczenia ogłoszenia, nigdy nie była nawet w ciąży."Oddałam dziecko ludziom z internetu". Kara za kłamstwo sprzed latAdrian mówi "mamo" do Moniki i "tato" do Łukasza. Asi prawie nie zna, chociaż to ona go urodziła....- Te wpisy nie miały charakteru realnego, to jest nie odniosły się do rzeczywistego ofiarowania dziecka do adopcji, natomiast miały na celu pozyskanie środków pieniężnych poprzez wywołanie współczucia wśród internautów - podaje tłumaczenia 22-latki Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w sprawdza jednak, jak było dzieckiemAdopcję można przeprowadzić w Polsce tylko sądownie, a rodzice oddawanych dzieci nie mogą czerpać z tego To jest proces, który jest kontrolowany przez państwo, bo najważniejsze jest dobro dziecka. To nie jest rzecz w sklepie, którą wystawiamy do sprzedaży na portalu ogłoszeniowym i od tak sobie sprzedajemy. Mówimy o małym człowieku - wyjaśnia insp. Mariusz Ciarka z Polsce sporadycznie zdarzają się próby nielegalnych adopcji. To kilka spraw Porównując do innych krajów, w Polsce mamy względnie dobrą sytuację, ale każdy przypadek handlu dziećmi i nielegalnych adopcji jest ogromnym dramatem i powinien być ukrócony - mówi Monika Kacprzak z UNICEF razie żadna z kobiet nie usłyszała zarzutów. Niezależnie o tego o co zostaną oskarżone - czy próbę nielegalnej adopcji, czy oszustwo i wyłudzenie pieniędzy - grozi im do ośmiu lat więzienia. Autor: Dariusz Łapiński / Źródło: Fakty TVN Dowiedz się więcej...Zasady forumPublikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Fakty TVN nie ponoszą odpowiedzialności za treść informacjeFakty z 30 lipca Prezes PiS przerywa objazd po kraju i idzie na urlop, choć ledwie kilka tygodni temu ogłaszał w partii wielką mobilizację i sam ruszył w Polskę. Zdaniem opozycji Jarosław Kaczyński "zderzył się z rzeczywistością" i dlatego zdecydowano o przerwaniu objazdu. W programie również o ataku Rosjan na obóz z ukraińskimi jeńcami oraz o zakończeniu pielgrzymki pokutnej papieża Franciszka do Kanady. Na "Fakty" TVN zaprasza Diana Rudnik. czytaj więcej »Jarosław Kaczyński przerywa objazd po Polsce i idzie na urlop Prezes PiS przerywa objazd po kraju i idzie na urlop, choć ledwie kilka tygodni temu ogłaszał w partii wielką mobilizację i sam ruszył w Polskę. Zdaniem opozycji Jarosław Kaczyński "zderzył się z rzeczywistością" i dlatego zdecydowano o przerwaniu objazdu. czytaj więcej »Rosjanie ostrzelali obóz z ukraińskimi jeńcami. "To świadoma zbrodnia wojenna" Rosyjskie wojska przeprowadziły precyzyjny ostrzał tak zwanego obozu filtracyjnego w Ołeniwce, położonej na terytorium samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Na terenie obozu przebywali ukraińscy jeńcy, między innymi obrońcy Azowstalu. Prezydent Zełenski mówi o zaplanowanej rosyjskiej zbrodni wojennej i zapowiada odwet. Domaga się też śledztwa ONZ i Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. czytaj więcej »Papież Franciszek zakończył pokutną pielgrzymkę do Kanady Papież Franciszek kończy pokutną pielgrzymkę do Kanady. Jeśli to krok na drodze do pojednania, to dopiero pierwszy. Padły ważne słowa, ale zabrakło znaczących gestów. czytaj więcej »Spór o marsz narodowców w przededniu rocznicy Powstania Warszawskiego Tuż przed kolejną rocznicą Powstania Warszawskiego znowu rozgorzał spór o marsz narodowców. Wojewoda nadał imprezie status cyklicznej. Sądy obu instancji się na to nie zgodziły. Skargę nadzwyczajną złożył Zbigniew Ziobro. Powstańcy mówią marszowi "nie". czytaj więcej »Sto rodzin może nie mieć ogrzewania zimą. "Za chwilę w całej Polsce posypie się ten sam problem" Zimne kaloryfery i tylko zimna woda w kranie - to, co od października może czekać sto rodzin w Kopytkowie na Pomorzu, równie dobrze może za chwilę dotyczyć innych odbiorców w innych regionach Polski. czytaj więcej »20 lat po przeszczepie stanie na starcie Ironmana Walkę o życie już wygrał, w walce ze słabościami też się nie poddaje. Grzegorz Perzyński jest 20 lat po przeszczepie wątroby. Teraz rzuca losowi nowe wyzwanie - stanie na starcie Ironmana. czytaj więcej »Mieszkańcy Głogowa pożegnali 220-metrowy komin Ponad trzy dekady widoczny był w krajobrazie Głogowa, a zniknął w kilka chwil. Chodzi o jeden z polskich rekordzistów - 220-metrowy komin, pamiątkę po nigdy nieukończonej elektrociepłowni. czytaj więcej »Prognoza pogody na niedzielę 31 lipca W niedzielę w ciągu dnia jedynie na zachodzie wystąpi pogodna, miejscami słoneczna aura. We wschodniej połowie kraju występować będzie duże i całkowite zachmurzenie z ciągłymi opadami deszczu, początkowo o umiarkowanym, miejscami intensywnym natężeniu. W ciągu dnia opady stopniowo będą słabły. Lokalnie na wschodzie prognozowane są burze. Temperatura maksymalna wyniesie od 17 stopni Celsjusza w strefie frontowej do 27 stopni Celsjusza na zachodzie. Wiatr słaby i umiarkowany, zmienny. czytaj więcej »Fakty z 29 lipca Wakacje kredytowe mogą od teraz wziąć ci, którzy mają kredyty hipoteczne w złotych. Pod pewnymi warunkami. W programie powiemy również o Ukrainie oraz o problemach z węglem. Na "Fakty" TVN zaprasza Grzegorz Kajdanowicz. czytaj więcej »Można już składać wnioski o ustawowe wakacje kredytowe Ustawa o wakacjach kredytowych weszła w życie. Skorzystać z nich mogą ci, którzy mają kredyty hipoteczne w złotych. Pod pewnymi warunkami. Łącznie osiem miesięcy bez płacenia rat ma pozwolić przetrwać najtrudniejszy okres. czytaj więcej »Spór o KPO. Wciąż daleko do odblokowania środków z funduszu odbudowy Opozycja wzywa rząd, by jak najszybciej dogadał się z Brukselą, by odblokować pieniądze z unijnego funduszu odbudowy. To miliardy złotych, które pomogą przetrwać trudny okres. czytaj więcej »Kijów apeluje o uznanie Rosji za państwo-terrorystę W obwodzie donieckim Rosjanie zbombardowali więzienie, gdzie byli też obrońcy Azowstalu - zabili ponad 40 osób i zrzucili winę na Ukrainę. Kijów kolejny raz wzywa świat, by uznał Rosję za państwo-terrorystę. czytaj więcej »Ukraińscy żołnierze przyjechali do Krakowa i Katowic, gdzie będą leczeni Wielu z nich zostało ciężko rannych na froncie, potrzebują leczenia i rehabilitacji. Ukraińscy żołnierze przyjechali specjalnym transportem medycznym do Krakowa i Katowic. Stamtąd zostali rozwiezieni po okolicznych szpitalach, gdzie będą leczeni. czytaj więcej »Do Polski przypłynął węgiel z RPA. To kropla w morzu potrzeb. "Węgla zabraknie na 100 procent" 58 tysięcy ton węgla przypłynęło statkiem z RPA do portu w Świnoujściu. Potrzebujemy trzech do czterech milionów ton, by wystarczyło na sezon grzewczy. Teoretycznie można taką ilość przetransportować statkami - tylko problemem byłoby rozładowanie i transport dalej po kraju. czytaj więcej »

oddałam dziecko do adopcji